dojrzały modeling

niedziela, 8 stycznia 2012

Marzenia o powrocie...

Witajcie. Zeszły rok był dość "bezpłodny" zdjęciowo od poprzedniego... zwłaszcza końcówka. Z początkiem stycznia zamierzam zmienić nie co ten stan rzeczy. Czasu jest niestety mniej niż w ostatnich latach, także i sesji prawdopodobnie będzie mniej niż w latach ubiegłych. Jednak nie ilość a jakość się liczy i ciekawe tematy:) I na to właśnie przede wszystkim teraz stawiam:)
Jestem po pierwszych rozmowach z młodymi i zdolnymi fotografami. Teraz tylko oby zgrać terminy, dopiąć wszystkie guziki i można działać:) Trzymajcie zatem kciuki o pomyślne wiatry, nie dmą moje żagle ku nowym ciekawym propozycją a rozpoczynający się rok był coraz lepszy:)

czwartek, 20 stycznia 2011

Kompleksy - słów kilka...

Kiedy poznaję kogoś nowego, często pada pytanie dlaczego pozuję, bo przecież kariery już żadnej w tej materii nie zrobię chociażby ze względu na wymiary i wiek... Zauważyłam, że nie tylko mnie dopadają takie pytania... Jedna z koleżanek niemal krzyczy u siebie w profilu, że jej pozowanie to nie jest sposób na leczenie kompleksów... to przyjemność! Niestety w dalszym ciągu kobieta, która się spełnia, realizuje się nie jest w pełni akceptowana. Sama nie raz słyszałam, że jako matka, w dodatku kobieta po trzydziestce, powinnam już sobie darować chodzenie na sesje... Zastanawiałam się skąd wzięło się takie przekonanie...
Według pewnych głosów wraz z macierzyństwem, kobieta zostaje pozbawiona wszelkich innych przyjemności z nim nie związanych... Wszak samo posiadanie potomstwa, powinno kobiecie wystarczyć... O zgrozo! Niech tylko, któraś z nich ma odwagę wyjść z tego schematu, zaraz zostaje napiętnowana przez Matki Polki, lub nastolatki, dla których modelka po 30 to jakieś dziwactwo natury! Wiem, że istnieją fotograficzne sesje terapeutyczne, jednak sugerowanie kobietom, które nie wiążą swojej przyszłości z wąsko pojętym fotomodelingiem (a mimo to się w tym odnajdują), jakoby robiły to by leczyć kompleksy jest jak dla mnie zbyt śmiałym stwierdzeniem i umiejszającym kobiecie. To nie walka z kompleksami determinuje działania a chęć robienia czegoś dla siebie, tylko dla siebie:) Sprawianie sobie przyjemności nie związanej z posiadaniem rodziny, dzieci, pracy...
Dziwi mnie fakt, że w XXI wieku, kobieta która się realizuje nadal ma przypinane różne łatki. Spotkałam się już z różnymi określeniami modelek amatorsko pozujących, zwłaszcza jeśli są to modelki typowo aktowe. Od dziwek, kurw, na starych rupieciach i lachociągach skończywszy:( Smuci zwłaszcza fakt, że adresatem tych wypowiedzi są inne kobiety, najczęściej młode wchodzące dopiero w dorosłe życie. Odnoszę wrażenie, że dojrzałe kobiety są dla nich podświadomie konkurentkami i stąd ta agresja...
Konkludując: zapewne wśród nas Kobiet, jest wiele które nie akceptują swoich niedoskonałości i pozowanie do zdjęć, traktuje jako "oswajanie wroga", nie mniej jednak uważam, że to indywidualna sprawa każdej z nas. Choć żyjemy w społeczeństwie, gdzie Kobieta w dalszym ciągu jest uzupełnieniem mężczyzny i jako tako, w gruncie rzeczy nadal żyje w patriarchacie, to Kobiecie należy się tolerancja dla jej wyborów... Takie jest jej prawo, prawo do tego by żyć tak jak chce i ona sama uważa za słuszne:)

czwartek, 7 października 2010

Przemyślenia ekshibicjonistki (?)

Długo nie mogłam się zebrać, by napisać kilka nowych słów. W moim życiu ciągle coś się działo i w sumie odkładałam cały czas na jutro… z którego zrobiło się prawie 3 miesiące. Kilka tygodni temu na jednej z sesji aktowych usłyszałam pytanie czy jestem ekshibicjonistką… W pierwszym odruchu powiedziałam, że nie wiem… chyba tak. Choć ekshibicjonizm dotychczas kojarzył mi się głównie jako zaburzenie polegające na usilnym pragnieniu obnażenia się przed kimś obcym w połączeniu z podnieceniem seksualnym wynikającym ze świadomości, że jest się obserwowanym. Długo się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że to pojęcie jest bardzo okrojone… W gruncie rzeczy mogłabym zaryzykować, że każda osoba pozująca do aktu nosi w sobie pierwiastek ekshibicjonizmu. Zakładam, że takiej modelce czy modelowi sprawia to przyjemność, tak jest przynajmniej w moim przypadku:) Pomijam, już fakt, że takie pozowanie nie ma na celu schowanie zdjęć do szuflady, lecz pokazanie ich szerszemu odbiorcy… Czy to nie jest czasem nowa forma ekshibicjonizmu? Pozując do zdjęć staram się jak najwięcej oddać z siebie, wyrazić swoje emocje i pokazać je światu. Widzę, że obudziła się we mnie dosyć silna potrzeba wyrażania siebie poprzez fotografię. Jej kolejnym etapem była chęć założenia bloga i możliwość dzielenia się z Wami swoim życiem związanym z pozowaniem. Takie obnażanie się w Internecie niesie ze sobą wiele zagrożeń, ale też (co w tej chwili przeważa) z drugiej strony dodaje mi energii. Nie wiem z czego to wynika. Mogę założyć jedynie, że z faktu iż spotykam się z aprobatą ze strony otoczenia a w przypadku kilku osób nawet z dopingowaniem moim poczynaniomJ Tu musiałby się chyba wypowiedzieć psycholog… Reasumując: doszłam do wniosku, że faktycznie… można nazwać mnie ekshicjonistką. Obnażam się przed Wami zarówno fizycznie (zdjęcia), jak i emocjonalnie (blog). Od takiego ekshibicjonisty w rozumieniu psychologii czy seksuologii, różni mnie jedynie chyba fakt, że nie biegam po parku zaspokajając się fizycznie… Czasy się zmieniają i w dobie internetu, łatwiej chyba o takie zachowania? Coraz więcej nagości, blogów i innych pamiętników, portali społecznościowych, czy programów telewizyjnych typu „Big Brother”, którego uczestnicy na oczach widzów płakali, kłócili się i uprawiali seks… Powoli stajemy się chyba społeczeństwem ekshibicjonistów, a samo znaczenie tego słowa przestaje funkcjonować jako termin medyczny… Jestem ciekawa Waszych opinii:)
Dziękuję Mateuszowi i Jarkowi za rozmowy:)

czwartek, 15 lipca 2010

Weekendowe plenery... zapowiedzi...

Wakacje to czas kiedy większość fotografów wychodzi ze studia w plener. W tym roku dostałam dwie propozycje weekendowych sesji plenerowych. Jako pierwsza odbędzie się sesja na Mazurach organizowana przed Podlaskie Stowarzyszenie Fotograficzne. To będzie dla mnie coś nowego, gdyż dotychczas nie brałam udziału w tego typu przedsięwzięciach. Już widzę oczami wyobraźni sesje w wodzie o wschodzie i zachodzie słońca… Kolejny raz będę fotografowana przez więcej niż jednego fotografa jednocześnie. Nie mogę się doczekać tych spotkań i ich efektów…
Tak się złożyło, że tydzień później kolejny plener… tym razem góry…. Góry Izerskie Zdjęcia będą tematyczne… „Nimfy” Plener organizowany z dużym rozmachem… kilku fotografów, wizażystki, projektantka… i około 12 modelek. Trzeba przyznać, że zapowiada się ciekawie… Każda z nas będzie miała własny strój Nimfy… Również w górach będę w wodzie… górskiej. Wodospad, rwący potok… brzmi kusząco. Wieczorem integracja przy ognisku
Dwa weekendowe plenery pod rząd na dwóch krańcach Polski… Suwalszczyzna i Góry Izerskie… witaj przygodo.

Zjawa w Łagiewnikach...



Do Łagiewnik wybrałam się na zaproszenie Pawła Paczury. Na miejsce dotarłam z małymi przeszkodami… i zamiast planowanych zdjęć ok. godz. 14 zaczęliśmy ok. godz. 16. Na przystanku czekał na mnie Paweł i jego kolega Krzysztof. Wsiedliśmy w samochód i po kilku minutach przywitały nas pozostałości po fabryce. Na pierwszy ogień poszła ogromna hala, w której światła było co na lekarstwo. Na całe szczęście był z nami Krzysztof, który w miarę potrzeby dodatkowo doświetlałJ Również Paweł (podobnie jak Sylwia i Piotr) próbował zdjęć na długich czasach… Z wielkiej hali, w która z powodzeniem mogłaby pełnić rolę sauny przenieśliśmy się do budynku obok na strych. Taki prawdziwego zdarzenia! Widać, że to opuszczone miejsce… Wszechogarniający kurz, śmieci nawet kozioł do ćwiczeń gimnastycznych tam był! W podłogach dziury, w dachu 4 cztery otwory szumnie zwanymi oknamiJ Panował okropny ukrop z każdego z nas lał się pot… Na strychu w ruch poszła firanka, ta sama którą wykorzystałam przy okazji zdjęć w Wałbrzychu z Anią i Piotrem. Jednak jej wykorzystanie było z goła inneJ O ile w Wałbrzychu byłam nią owinięta, o tyle w Łagiewnikach pełniła rolę kotary… To co dotychczas otrzymałam, prezentuję powyżej… resztę jeszcze Paweł dośle po wywołaniu kolejnych rolek… wówczas je tu przedstawięJ Tymczasem pozostaje mi czekać…

Obłąkana zjawa:)






Całkiem niedawno spotkałam się na zdjęciach z Sylwią i Piotrem, którzy swoje zdjęcia na maxmodels publikują pod nickiem „czujnik”. Wybraliśmy się na jeden z wrocławskich dworców PKP, stanowiąc chwilową atrakcję dla podróżnych:) W zamierzeniach miałam być zjawą, planowaliśmy kilka ujęć na długich czasach… To były plany…. ale wyszło nam trochę co innego… równie ciekawego:) Wyglądam jakbym była chora i spędzała czas w szpitalu dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Nie ukrywam, że jestem zadowolona:) Ostatnimi czasy ogólnie rzecz biorąc ciągnie mnie do zdjęć nazwijmy je umownie „alternatywnymi” do tego co jest trendy wśród większości fotomodelek (fashion, beauty).

Wracając jednak do tematu… stylizacja na obłąkaną była pierwszą, którą wówczas wykonaliśmy (w tym miejscu dziękuję Gosi za użyczenie białej szaty na potrzeby zdjęć:) ). Później podmalowałam się i przebrałam w nie co inne rzeczy, które miały nawiązywać do kobiety lekkich obyczajów… Było to moje drugie podejście do tematu „prostytutka”. Za pierwszym razem zmierzyłam się w Warszawie pozując w bieliźnie na moście Świętokrzyskim… (fotograf: misjan). Nadal jednak nie jestem w moim mniemaniu przekonująca jako prostytutka… a co za tym idzie zrobię kolejne podejście…. Dopóki nie będę z siebie zadowolona (czyt. dopóki nie zagram przekonująco).

środa, 14 lipca 2010

Płatkowe pióro:)



Długo się zbierałam by zasiąć i uzupełnić blog o nowe zdjęcia... Teraz od kilku dni wypoczywam na wsi pod Radomiem i postanowiłam nadrobić zaległości:) Zdjęcie od Marty zostało wykonane podczas wyjazdu na Ogólnopolski Zlot Maxmodels w Warszawie. Spotkanie było trochę w biegu, aczkolwiek warto było się zobaczyć:) Najpierw kilka portretów na Marszałkowskiej wzbudzając małe zainteresowanie przechodniów (jak mi się to podoba:)) potem kilka gdzieś na trawie by ostatecznie przenieść się na obrzeża Warszawy na kilka zdjęć aktowych:) Nie wiem na czym to polega... Wybrałyśmy naszym zdaniem bezludne miejsce... ale jak tylko się rozebrałam to polna dróżka stała się bardzo uczęszczaną drogą:) Tak czy inaczej w tym miejscu powstało zdjęcie z piórkiem, które sobie bardzo cenie:) Co prawda miało być kilka ujęć w klimacie H. Newtona... ale miałam problem z wczuciem się i ostatecznie z tego zrezygnowałyśmy... Przy okazji następnej sesji może do tego wrócimy:)