czwartek, 15 lipca 2010

Zjawa w Łagiewnikach...



Do Łagiewnik wybrałam się na zaproszenie Pawła Paczury. Na miejsce dotarłam z małymi przeszkodami… i zamiast planowanych zdjęć ok. godz. 14 zaczęliśmy ok. godz. 16. Na przystanku czekał na mnie Paweł i jego kolega Krzysztof. Wsiedliśmy w samochód i po kilku minutach przywitały nas pozostałości po fabryce. Na pierwszy ogień poszła ogromna hala, w której światła było co na lekarstwo. Na całe szczęście był z nami Krzysztof, który w miarę potrzeby dodatkowo doświetlałJ Również Paweł (podobnie jak Sylwia i Piotr) próbował zdjęć na długich czasach… Z wielkiej hali, w która z powodzeniem mogłaby pełnić rolę sauny przenieśliśmy się do budynku obok na strych. Taki prawdziwego zdarzenia! Widać, że to opuszczone miejsce… Wszechogarniający kurz, śmieci nawet kozioł do ćwiczeń gimnastycznych tam był! W podłogach dziury, w dachu 4 cztery otwory szumnie zwanymi oknamiJ Panował okropny ukrop z każdego z nas lał się pot… Na strychu w ruch poszła firanka, ta sama którą wykorzystałam przy okazji zdjęć w Wałbrzychu z Anią i Piotrem. Jednak jej wykorzystanie było z goła inneJ O ile w Wałbrzychu byłam nią owinięta, o tyle w Łagiewnikach pełniła rolę kotary… To co dotychczas otrzymałam, prezentuję powyżej… resztę jeszcze Paweł dośle po wywołaniu kolejnych rolek… wówczas je tu przedstawięJ Tymczasem pozostaje mi czekać…

1 komentarz: